sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 3

"Drogi czytelniku, jeśli przeczytałeś rozdział, bardzo proszę zostaw po sobie ślad.
Nie zapomnij też o ankiecie >>>>>>"



Hailey POV


Błyskawica przeszyła zaćmione niebo, swym blaskiem rozświetlając całe miasto, a po krótkiej chwili można było usłyszeć donośny grzmot, który wstrząsnął okolicą.
Przeklinałam siebie w myślach za swoją głupotę. Gdzie ja miałam rozum ,żeby iść na spacer, kiedy pogoda za przeproszeniem zaczynała się powoli pierdolić.
Jeszcze jeden głośny huk, i fala zimnego niczym lód deszczu runęła z pod ciemnych jak smoła chmur. Krople deszczu łezkami spadały na moje ubrania, głowę i twarz ,tym samym rozmazując poranny ,lekki makijaż.
Przyśpieszyłam kroku, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w domu, schronić przed ulewą i narastającą burzą, zbliżającą się nieubłaganie. Wsunęłam na głowę kaptur swojej zielonej bluzy i westchnęłam ocierając delikatnie twarz rękawem.
W oddali usłyszałam jadący samochód, który swymi masywnymi oponami rozpryskiwał mętną ciecz w wyżłobionym asfalcie.
Zbliżając się do mojej osoby zwalniał, po czym zatrzymał się na poboczu. Nieznana osoba kierująca pojazd wyszła z środka maszyny i podbiegła do mnie.
Strach przejął na de mną kontrolę, serce waliło młotem, o mało nie wydarło się z klatki piersiowej, zaś rozum podpowiadał, że czas by brać nogi za pas i spierdalać jak najdalej. Tak też uczyniłam.
Najpierw przyśpieszyłam nieco kroku, by sprawdzić czy zakapturzona postać uczyni to samo. Cholera, przyśpieszył, niech to szlak. Dygocząc z zimna i strachu zaczęłam biec, nie omijając kałuż, biegłam ile sił w nogach. Moje białe jeansy były mokre i na dodatek brudne na nogawkach, ziębiły mnie w łydki. Przez myśl przebiegały różne sceny z najstraszniejszych horrorów. Wtedy zaczęłam biec chodnikiem. Mijałam ulice, alejki, gdy nagle zza nie pomalowanego bloku wybiegł czarny owczarek niemiecki. Zaczął na mnie warczeć i szczekać, tak głośno ,że w pobliskich domach zaświeciły się światła, a osiedlowe plotkary wystawiły swoje ciekawskie łby za okno. Na moje szczęście kudłacz był za ogrodzeniem, nie miał jak wydostać się na drugą stronę i mnie pożreć.
Skręciłam w lewo do innej alejki, lecz okazało się ,że to ślepy zaułek i jestem w pułapce. Przez moment poczułam się jak w jakimś kryminalistycznym serialu, w którym zaraz kogoś zgwałcą, lub postrzelą. Mimo iż nienawidziłam reklam, teraz mogłaby nastąpić jak zazwyczaj w telewizji i skrócić te męczarnie.
-Hailey, kochanie, zatrzymaj się!- donośny głos obił się o moje bębenki. Owy głos był bardzo znany, przypominał mi kogoś, kogo darzę miłością. Od razu przystanęłam, lekki uśmiech wdarł się na moje sine ,spękane niczym wysuszona ziemia usta. Mój szybki oddech sprawiał ,że łapczywie czerpałam powietrze, przez co moje gardło bolało, wręcz paliło.
Spojrzałam przez ramię, a moje mokre włosy przykleiły się do buzi. Deszcz ograniczał mi widoczność, więc przymrużyłam powieki- Nie uciekaj ode mnie- odgarnął kosmyki mych ciemnych włosów i szepnął czule, by po chwili wtulić do swojego gorącego ciała.  Dreszcz wstrząsnął moim trzęsącym się ciałem, rozgrzewając go minimalnie. Ten piękny zapach rozpoznam wszędzie, te silne ramiona, ten zarost drażniący brodę przy każdym pocałunku. Mimowolnie uspokoiłam się, emocje opadły, strach odszedł w niepamięć, zastąpiło go szczęście.
-Przestraszyłeś mnie Jason, w pierwszej chwili pomyślałam ,że jesteś seryjnym mordercą, czy też gwałcicielem czyhającym na moją cnotę- zachichotałam, teraz to całe zdarzenie wydawało się być śmieszne, natomiast przedtem już nie było mi do śmiechu, dosłownie srałam w gacie.
-Oj, maleńka, nie przesadzaj. Ogranicz kryminały, bo nieźle namieszały w tej małej, jakże ślicznej główce- zaśmiał się i uchwycił moją dłoń swoją wyraźnie większą, nieco cieplejszą dłonią.
********
-Na pewno chcesz to zrobić?- zapytał, gdy czarne BMW zatrzymało się na parkingu tuż przy moim domu. Mężczyzna odpiął pas bezpieczeństwa.
-Tak.- westchnęłam oblizując usta-  Nie mam zamiaru dłużej się z tym kryć. Nie będę zwlekać z tym wszystkim, już za długo to trwa. Zdaję sobie sprawę z tego jak zareaguje, kiedy się dowie, że ten Jason, o którym już wspomniałam nie jest piętnastoletnim chłopcem, lecz dwudziestosiedmioletnim, dojrzałym facetem. Już mogę sobie wyobrazić jak wpada w niemały szał, jak zabija mnie wzrokiem. Ale kocham cię i zamierzam przedstawić im swojego chłopaka.- posłałam mu lekki uśmiech.
-Nie musisz skarbie, oni mnie dobrze znają. Aż za dobrze -mruknął sam do siebie, nie zrozumiałam jego bełkotu, to też uniosłam brwi ku górze dając mu do zrozumienia, że ma powtórzyć.-Nic, nic skarbie.- mrugnął do mnie, a policzki oblały się rumieńcem. Zaczęły piec.
Wyszliśmy z pojazdu, Jason zakluczył swoje nowiusieńkie autko, a potem znów ujął moją dłoń.
Otworzył furtkę do naszego ogrodu, która nieprzyjemnie zaskrzypiała, a gdy ją zamykał zrobiła to samo.
Trzymając się za ręce powoli niczym żółwie podążaliśmy w stronę drzwi. Moje serce ponownie zakołatało. Czułam się jakby świat nabrał zwolnionego tempa, jakby zegar stanął w miejscu. Nie kontaktowałam z rzeczywistością, byłam przejęta tym wszystkim. Chciałabym mieć już to wszystko za sobą, i modlę się w duchu, aby ojciec nie za bardzo się wkurzył i nie zrobił nic głupiego jak w jego zwyczaju bywa. Przełknęłam głośno ślinę i jęknęłam z frustracji, co mojemu chłopakowi nie uszło uwadze, ponieważ pocieszająco potarł kciukiem wierzch mojej rączki i posłał mi lekki uśmiech próbując podnieść mnie na duchu. Szczerze? Nie udało mu się.
Nadszedł moment, w którym to otworzyłam wejściowe drzwi, i przekroczyłam próg, a zaraz za mną Jason. Zdjęliśmy z siebie mokre buty, i przemoczone kurtki, odwieszając je na wrzący, biały kaloryfer przytwierdzony to wytapetowanej ściany w przedpokoju.
Wzięłam głęboki oddech.
-Mamo?! Tato?!- krzyknęłam próbując brzmieć pewnie, jednak mój głos zadrżał. Jakby jakaś zła dusza ściskała moje gardło.
-Salon skarbie!- rozebrzmiał głos ojca, dochodzący z salonu.
Chciałam unieść nogę, by zrobić krok do przodu, ale nie mogłam. Czułam się, jakby moje kończyny przyrosły do czarnego dywanu z frędzelkami. Szczerze powiedziawszy do końca nie byłam pewna tego, co zaraz zrobię, jednakże jest za późno na odwrót.
Delikatnie pchnięcie Jasona w bark odgoniło o de mnie złe myśli. Zdezorientowana odwróciłam głowę w bok i zobaczyłam Jasona ,który gestem ręki dawał mi do zrozumienia ,że nadszedł już czas.
Pragnęłam być odważną, chciałam by Gilinsky spostrzegał mnie jako dziewczynę z przysłowiowymi "jajami", niczego się nie obawiającą. Nie bojącą się wyzwań, ale teraz zapewne w jego oczach byłam małą ,bezbronną dziewczynką sikającą w gacie o byle co.
Niestety, jedynym czy teraz byłam ,to tchórzem. Wyglądem przypominałam pieska cziłała, trzęsącego się ze strachu kundla. I czym ja chciałam mu zaimponować?
-Hailey? Gdzie ty do diabła jesteś? Znalazłaś drzwi do Narnii, i teraz błądzisz po labiryn...-zaśmiał się wychodząc z salonu i momentalnie przestał mówić. Jego tęczówki pociemniały, źrenice zrobiły się większe, wyglądały jak borówki. Zacisnął szczękę, tak samo mocno jak i dłonie, których knykcie pobielały z braku dopływu krwi. Cisza nastała w całym domu, można było usłyszeć jak woda skrapla się z niedokręconego kranu, i uderza o wnętrze zlewu. Jednak głośniejsze było prychnięcie mojego towarzysza. Patrzył na niego z kpiącym uśmiechem.


Justin POV

Popijałem schłodzone piwko razem z kumplami, a w tle leciał jakiś idiotyczny film.
Ni stąd ni z owąt błysnęło, w pokoju zrobiło się jasno, jakby ktoś w tym momencie zapalił światło w pomieszczeniu, a potem donośnie zagrzmiało. Z impetem wstałem i szybko wyłączyłem kabel od kablówki z kontaktu, by po chwili pozamykać wszystkie pootwierane okna. Wolę dmuchać na zimne i zabezpieczyć dom.
Wtem klamka od drzwi wejściowych wydała z siebie nieprzyjemny skrzyp, od razu wiedziałem ,że to Hailey.  Piękny zapach dziewczynki rozszedł się po całym mieszkaniu, kiedy tylko wiatr zdążył dmuchnąć przed zamknięciem drzwi od domu w jej ciało i rozprzestrzenił kwiatową woń obijającą się o me nozdrza. Lecz poczułem też inny, męski zapach. Oby tylko nie przyprowadziła do domu jakiegoś kolegi. Nie lubię tego.
-Mamo?! Tato?!- krzyknęła, a w jej głosie uchwyciłem nutkę niepewności.
-Salon skarbie!- odkrzyknąłem.
Minęło jakieś pięć minut, a po mojej córeczce ani śladu. Już dawno powinna stać obok mnie i nie pytając wtulić się we mnie. Bała się burzy.
-Hailey? Gdzie ty do diabła jesteś? Znalazłaś drzwi do Narnii, i teraz błądzisz po labiryntu- wstałem z kanapy i śmiejąc się poszedłem do przedsionka.
Może i żart nie był wyrafinowany, ale tak to jest, gdy wypiję dwa piwa.
Nie jestem mocnym zawodnikiem, jeśli chodzi o alkohol. Łatwo mnie upić.
Ale nie o tym teraz mowa, wróćmy do tematu.
 Uśmiech zszedł z mej roześmianej twarzy ,kiedy tylko zobaczyłem TEGO człowieka.
Krew w moich żyłach zaczęła się gotować. Złość narastała z każdą możliwą sekundą. Na widok jego krzywej mordy moje flaki przewracały się przyprawiając mnie o mdłości. Mogę się założyć, że moje ciśnienie było tak wysokie, że gdybym je zmierzył, zabrakło by skali. Podgryzłem tylko zębami wnętrze policzka, by nie wybuchnąć i nie zrobić czegoś nieodpowiedniego. Czułem jak spożyty wcześniej alkohol paruje z organizmu. Przysiągłbym ,że właśnie w tej chwili unosi się na de mną kłęb pary alkoholowej. Gorąc rozlał się po każdej części mnie.
Gdybym mógł zajebał bym cwela gołymi rękami. Z racji tego, że obok stała Hailey nic nie mogłem uczynić. W pewnym sensie miałem związane ręce. Dupek zwany Jasonem od razu to zauważył i posłał mi jedynie bezczelny uśmieszek.
Sprowokował mnie, nie wytrzymałem. Moje nerwy ,które do tej pory trzymałem na wodzy pękły. Ruszyłem z miejsca, chciałbym poczuć się jak byk, tylko raz a porządnie przebiłbym go swoimi grubymi rogami i było by po kłopocie. Gdyby nie Jai, który w ostatniej sekundzie odciągnął mnie, ten złamas leżałby już na podłodze. Niech no tylko będziemy sami.
Nie pozwolę na to, aby po raz kolejny bezczelnie rozpieprzył moja rodzinę. Raz to zrobił, nie dopuszczę by uczynił to jeszcze raz. Tym razem nie będzie tak łatwo, jak przed laty. Nie będę słabeuszem. Będę walczył do utraty tchu, i sił.
Doskonale widział, że moją sympatią była Jasmine. Wiedział jak bardzo byłem w niej zakochany, wiedział, że dla niej jestem w stanie zrobić wszystko. Opowiadałem mu o swoich uczuciach, zwierzałem się jak głupi. Wypytywał o Jasmine, więc nie widząc w tym nic podejrzanego opisałem jej urodę ,charakter, wygląd, to co lubi, czego nie lubi w kilku zdaniach, a on bezwstydnie wykorzystał to.
Pewnego dnia ,wróciwszy z pracy zaniepokoił mnie dziwny spokój w domu. Zwykle Jasmine krzątała się po kuchni pichcząc jakieś ciasto, albo obiad podśpiewując sobie pod nosem. Spojrzałem do kuchni, nie było jej tam. Pomyślałem ,ze jest z przyjaciółkami na zakupach, ale kiedy tylko wszedłem na pierwszy stopień schodów, prowadzących do naszej wspólnej sypialni, zamarłem. Słyszałem każdy ich jęk, każde westchnienie, stęknięcie i skrzyp łóżka. Dzień ,w którym to nakryłem ich na zdradzie pozostanie na długo w mej pamięci. Ślad na mózgu został gdzieś wyryty jak tatuaż. Zdradziła mnie. Mój świat się zawalił, przestał istnieć. Chciałem odebrać sobie życie.
Nie mogłem sobie poradzić z tym, że ona woli jego, a nie mnie. Zapewniała, że kocha, że nie opuści.
A jednak.
Dopiero po roku znów wróciliśmy do siebie, to tylko dlatego, że nie przestawałem o nią walczyć. Na świecie nie było jeszcze Hailey, urodziła się dopiero po czterech latach. Wzięliśmy ślub, i trwamy tak do dnia dzisiejszego. Byle Gilinsky nie zepsuje tego co zbudowałem.
Byłem w pełni świadom tego że Jasmine jest piękną, rozchwytywaną przez wielu innych mężczyzn kobietą. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Ponieważ każdy będzie pragnął ją posiąść, ale najbardziej bolało mnie to, że chciał to zrobić mój kuzyn Jason. Dokładnie ten sam ,który stał obok Hailey i szyderczo się uśmiechał.

**********
Nie dodawałam nic przez ponad miesiąc, za co chciałam was bardzo, ale to bardzo przeprosić.
To kiedy dodam rozdział, zależy od weny. Nie mam weny, to nie ma opcji, że coś napiszę.
Przepraszam jeszcze raz i myślę, że ten rozdział będzie się wam podobał.

Czytasz? Komentuj!

Jason Gilinsky 27 lat
"Zemsta, to jedyne czego pragnę."